Wyniki rozdania!!

Bardzo dziękuję za duży odzew, wyniki miały pojawić się wcześniej, ale ze względu na brak czasu, pojawiają się dzisiaj. Mam nadzieję, że te osoby, które mnie zaobserwowały pozostaną ze mną na dłużej :)
                                                      A więc rozdanie wygrywa:



                                                          Levandowa11



Gratuluję!
Już napisałam do ciebie e-mail z prośbą o adres :)


                                                    

Venita Maska regenerująca do włosów - ulubieniec za bardzo niską cenę




Venita maska regenerująca do włosów zachwyciła mnie od pierwszego użycia. Może dlatego, że nie spodziewałam się po niej cudów i podchodziłam dość sceptycznie? Po prostu ta marka jakoś nie kojarzy mi się z wybitnymi seriami do włosów. Kosztuje jakieś 6zł za 250ml. Myślę, że to naprawdę niewielka kwota. Nie wiem tylko gdzie można ją dostać bo ja dostałam ją od koleżanki.





Zapach trochę drapie mnie w gardło, ale to zapewne przez przeziębienie. Nie utrzymuje się na włosach, nie wzbudza zachwytu. Jednak nie w tym rzecz. Spójrzcie na skład. Mamy tam naprawdę piękną mieszankę. Między gliceryna, masło shea, jakiś silikon, proteiny, alantoina, panthenol. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, dopiero po zastosowaniu się przyjrzałam i jestem po prostu zachwycona. Za tak niską cenę dostajemy szereg składników, które mają szansę poprawić kondycję włosów. Konsystencja gęsta i zbita, dobrze się rozprowadza i jest wydajna. Czego chcieć więcej?

Dla kogo polecam tę maskę? Sięgnęłam po nią, kiedy miałam dużo do czynienia ze stylizacją i włosy się trochę podsuszły. Świetnie je dociążyła, wygładziła i znowu wyglądały na zdrowe. Myślę, że kiedy są w swoim normalnym stanie, będzie dla nich zbyt ciężka. Zatem jeśli macie włosy zniszczone, wołające o nawilżenie, koniecznie po nią sięgnijcie. Uważam, że jest fenomenalna i w tym momencie to mój faworyt. Musicie mieć, poważnie!

Żel pod prysznic z wiesiołkiem od Biokosmy

 Deszcz i wichury. Tym razem ponownie wracam do Was z marką Biokosma . Po udanym przetestowaniu kremu na dzień, nabrałam ochoty na jej kolejne kosmetyki. Od miesiąca mam przyjemność używania żelu pod prysznic z wiesiołkiem. Zapraszam więc do krótkiej recenzji :)
Według producenta zawarte w żelu wysokiej jakości ekstrakty roślinne z wiesiołka i owsa, powodują, że skóra staje się aksamitnie miękka. Natomiast zawarty w żelu glikozyd delikatnie oczyszcza skórę, bez jej wysuszenia.
Żel znajduje się w bardzo estetycznym opakowaniu. Materiał z jakiego zostało zrobione jest jednak odrobinę za miękki,
co w połączeniu z formą tubki grozi niekontrolowanym wydostaniem się zawartości podczas jego otwierania. Po prostu trzeba uważać ;P Żel ma cudowny zapach, jest bardzo kojący, odpręża i relaksuje. To dla mnie bardzo ważne, ponieważ lubię długo pluskać się w wannie, co często traktuję jako wypoczynek po ciężkim dniu. Konsystencja żelu jak dla mnie jest odpowiednia, nie jest ani galaretowata ani zbyt płynna. Jak na pojemność 200 ml kosmetyk jest bardzo wydajny. Dzięki niewielkiemu otworowi w tubce daje się optymalnie dozować na gąbkę i pieni się doskonale.










Po miesięcznym stosowaniu mogę z czystym sumieniem napisać, że żel w 100% spełnił moje oczekiwania. Już od dłuższego czasu używam wyłącznie naturalnych żeli do kąpieli (wcześniej marki Eubiona oraz Olivaloe) i przyzwyczaiłam się, że wychodząc z wanny mam już dobrze nawilżoną skórę. Również Biokosma zdała ten test na medal. Dzięki temu sięgam po balsam
w wyjątkowych sytuacjach, tylko wtedy gdy mam na to ochotę :)

Cena to 45,60 zł za 200 ml (dostępny w pasażu kosmetycznym GreenHouse)
Kosmetyki marki Biokosma certyfikowane są przez NATRUE. Zawierają tylko naturalne systemy konserwujące. Nie zawierają surowców pochodzenia zwierzęcego oraz surowców z organizmów zmodyfikowanych genetycznie (GMO). Nie zawierają syntetycznych barwników. Nie są testowane zarówno przy produkcji jak i przy rozwoju produktów na zwierzętach!

Skład: Aqua, Decyl Glucoside Sorbitol, Glycerin*, Vitis Vinifera Friut Extract, Oneothera Biennis Leaf Extract*, Avena Sativa Kernel Extract*, Chondrus Crispus Powder, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum, Xanthan Gum, Limonene**, Sodium Levulinate, Geraniol**, Linalool**, Sodium Anisate, Citronellol** *Składniki pochodzące z upraw ekologicznych

Demakijaż na 5+

Cześć dziewczyny!
W jednym z blogowych konkursów miałam szczęście wygrać kosmetyki jednej z moich ulubionych marek - Eubiony. Były to produkty z linii miodowo ziołowej. A mianowicie żel pod przysznic który znałam już wcześniej i coś całkiem dla mnie nowego, czyli świetne miodowo-ziołowe mleczko do demakijażu, które delikatnie i dokładnie oczyszcza skórę.
Według producenta wyciągi z miodu i nagietka dodatkowo wspomagają doskonałe samopoczucie naszej skóry każdego dnia. Skóra pozostaje odświeżona i oczyszczona bez śladu oznak odwodnienia. A wartościowe esencje z gingo regenerują komórki skóry.






Moje zaufanie do marki po raz kolejny potwierdziło się w 100%. To mój najlepszy preparat do demakijażu, jaki kiedykolwiek używałam. Duża ulga po ostatnio nieudanie testowanym płynie micelarnym od Bandi, który pomimo skutecznie usuwanego makijażu, bardzo podrażnił mi cerę i spowodował pojawienie się krostek na całej buzi. W tym również na policzkach :(, które jak do tej pory miałam bardzo ładne. Z tym mleczkiem nie doświadczyłam żadnych przykrych niespodzianek. Nie uczulił, nie podrażnił i jest bardzo delikatny, więc idealnie nadaje się do skóry wrażliwej. 



Pierwsze co zaskoczyło mnie po otwarciu przesyłki to jego rozmiar ;) W końcu to 100 ml, więc nie wiem dlaczego spodziewałam się czegoś dużego ;P Chyba jeszcze tak do końca nie przyzwyczaiłam się do faktu, że kosmetyki naturalne w większości przypadków sprzedawane są w dużo mniejszej objętości/gramaturze, niż ich "zwyczajni, nienaturalni kuzyni".

Co do samego demakijażu, to mleczko spełnia swoje zadanie w 100%. Doskonale usuwa mój całodniowy makijaż, dzięki temu, rano nie budzę się z resztkami tuszu na oczach.

Co bardzo ważne, mleczko z Eubiony nie podrażnia oczu, nawet jak niechcący trochę dostanie się go do naszego oka. 


Oczywiście jak wszystkie kosmetyki marki Eubiona, mleczko do demakijażu nie zawiera składników pochodzących z martwych zwierząt, syntetycznych środków barwiących, konserwujących oraz zapachowych. Nie było także testowane na zwierzętach.



Cena to 22,95 zł za 100 ml



Skład: Water Hydroalcoholic of Calendula*, Surfactant and Detergent Made From Coconut Oil, Soya Oil*, Calendula Extract*, Glyceryl Stearate Citrate (a natural emulsifier), Common Myrtle Extract*, Honey, Sorbitan Stearate (a natural emulsifier), Sucrose (a natural emulsifier), Jojoba Oil*, Gingko Extract, Alcohol, Palm Oil Extract, Sorbitol, Xanthan, Natural Vitamin E, Mix of Essential Oils, Limonene, Linalool, Citronellol.
*składniki pochodzące z kontrolowanych ekologicznych upraw!

Na koniec już tylko króciutko. Po prostu z czystym sumieniem Wam go polecam! :))

Dove Daily Care 2w1

Cześć! Jestem ostatnio jakaś przybita i nie mam na nic ochoty. To chyba wina zbliżającej się  zimy. Brakuje mi słońca.
A dzisiaj przychodzę do Was z recenzją całkiem zwykłego szamponu Dove Daily Care 2w1, który często kupuje moja mama i którego mi zdarza się używać w trakcie czekania na przesyłkę kolejnego zamówionego naturalnego szamponu ;)
Dove zachwala swój produkt tym, że chroni włosy przed codziennymi zniszczeniami - dziwnie to brzmi ;P. Zaawansowana regenerująca technologia Dove zawiera Micro Moisture Serum, które pokrywa włókna włosów warstwą ochronną, zapewniając im delikatną ochronę przed oddziaływaniem czynników zewnętrznych. Wygodna formuła 2w1 oczyszcza i pielęgnuje włosy, nie powodując ich obciążania. Pozostawia włosy odpowiednio zabezpieczone, wyraźnie zdrowsze i piękne.


 

















 No ale przejdźmy do mojej opinii :) Ostatnio zrobiłam się (niestety) znowu bardzo wygodna (leniwa) i przychylniejszym okiem spoglądam na produkty 2w1. W tym czasie moja odżywka i maska nie mają wyjścia i muszą przetrwać jakoś ten kryzys ;). Z Dove jedno nałożenie i spłukanie całkowicie mi wystarcza. Jego konsystencja jest gęstą i przyjemnie kremowa. Niestety jego zapach mi nie odpowiada. Jest zdecydowanie za bardzo perfumowany, czuć nieprzyjemną sztuczność. I to jest jedna z wielu rzeczy jakiej nie lubię w zwykłych, drogeryjnych kosmetykach! Szampon łatwo rozprowadza się po włosach i oczywiście, dzięki SLS idealnie się pieni! Odżywka, która jest w szamponie chyba dobrze działa, bo z rozczesywaniem moich farbowanych włosów, nie mam zbyt dużych problemów.
Cena to 13 zł za 350 ml
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium chloride, Parfum, Glycol Distearate, Glycerin, Dimethiconol, Carbomer, Sodium hydroxide, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, DMDM Hydantoin, Sodium benzoate, TEA-Dodecylbenzenesulfonate, PPG-12, Citric acid, Disodium EDTA, PEG-45M, Mica, TEA-Sulfate, Triethanolamine, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Amyl Cinnamal, Benzyl alcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl, Methylpropional, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool, CI 15985, CI 19140, CI 77891.


Skład razi w oczy, przez dużą ilość szkodliwej chemii. W moim domu, właściwie tylko ja staram się kupować naturalne kosmetyki. A szkoda, bo jak to w życiu bywa, (w huśtawce nastrojów i przypływach zniechęcenia do wszystkiego) zdarza mi się zwlekać z zakupami i potem muszę używać tego, co jest pod ręką.

pielęgnacja włosów



Nigdy nie przywiązywałam zbyt dużej uwagi do pielęgnacji moich włosów. Zawsze standardowo był szampon i odżywka. Żadnej z tych rzeczy nie mogło zabraknąć przy myciu moich włosów, a czynność tę wykonuję codziennie. Bardzo szybko mi się przetłuszczają, ale takie codzienne mycie włosów w ogóle mi nie przeszkadza. Chyba, że muszę rano wcześnie wstać. Wtedy trochę jest to uciążliwe, ale ja się już przyzwyczaiłam.
Jak na razie używam szampon i odżywkę z Timotei. Ostatnio miałam oba kosmetyki z Garniera, ale ta firma u mnie nie zdała egzaminu. Włosy miałam poplątane, ciężko było mi je rozczesać i w dodatku wydawały się suche. Timotei nie ma idealnego składu, ale służy mi o wiele lepiej.






Jako, że mam włosy blond wybrałam do ich pielęgnacji wersję Złociste Refleksy. Opakowanie kosmetyków jest bardzo estetycznie i wygodne, zawartość łatwo nabiera się na dłoń. Nigdy nie miałam problemu z ich otwarciem, i wylewa się ich tyle, ile chcemy. Przy końcówce szamponu, czy odżywce (a przede wszystkim przy tej drugiej) trzeba się trochę natrudzić, żeby wydobyć zawartość na dłoń, a mianowicie mocno przyciskać.
Nie muszę także dużo nabierać szamponu, żeby powstała ładna piana. Przy produktach Garniera, zawsze miałam problem z odpowiednim pienieniem się i używałam go więcej, przez co był mało wydajny. Z Timotei już takich problemów nie mam. Po zmyciu szamponu nakładam odżywkę. Jej także wiele nie potrzebuję. Po nałożeniu czuję, że moje włosy robią się powoli gładkie i w ogóle mi się nie plączą. Odczekuje jakieś 3 - 4 minuty i spłukuję. 
Podczas rozczesywania, grzebień łatwo przechodzi przez kosmyki moich włosów, dzięki czemu zostaje ich więcej na głowie niż na grzebieniu :) I jest to dla mnie zdecydowanie największy plus! 









Producent zapewnia, że szampon rozjaśnia włosy i nadaje im złote refleksy. I faktycznie w konsystencji szamponu widać złociste drobinki, jednak nie powoduje on zauważalnego rozjaśnienia włosów, ani też nie pojawiły się u mnie złote refleksy. Szkoda, lecz mi to właściwie tak bardzo nie przeszkadza. 
Za to denerwuje mnie to, że na opakowaniu producent podaje, że są to kosmetyki super naturalne, bez parabenów itp. A to oczywiście nieprawda. Jest to zwykły chwyt marketingowy. No cóż, w takim razie pomimo ich niewątpliwych zalet, powoli będę się rozglądała za naturalnym szamponem i odżywką. 

Szampon (400 ml) - 11,50 zł 
Odżywka (200 ml) - 8,50 zł
                                                    
Macie jakieś faworyty odnośnie szamponów naturalnych??


Olejek łopianowy z dodatkiem olejku z kiełków pszenicy i jojoby

olejek łopianowy z dodatkiem olejku z kiełków pszenicy i jojoby. Jakich efektów możemy się spodziewać po jego zastosowaniu? Olejek ten stanowi naturalny multiwitaminowy preparat zawierający optymalny zestaw witamin, soli mineralnych i kwasów, dzięki temu w krótkim czasie skutecznie rozwiązuje problemy skóry głowy oraz włosów. Szczególnie jest polecany do stosowania przy łamliwości włosów, utracie elastyczności oraz wypadaniu. A także przy łupieżu i nadmiernym wysuszeniu skóry głowy.






Olejek łopianowy stosuje się tylko raz na tydzień, przed umyciem głowy i ja tak właśnie go używałam. Nie sprawia wrażenia ciężkiego, tłustego oleju, jest raczej lekki, a towarzyszy mu delikatny i przyjemny zapach. Łatwo się go zmywa. Olejek nie przyśpiesza przetłuszczania włosów. Jak wcześniej napisałam jest także przeznaczony do stosowania przy wypadających włosach, jednak producent uprzedza o konieczności regularnego stosowania i efektach widocznych dopiero po 6 miesiącach. Czyli wszystko jeszcze przede mną ;) 
Po pięciu tygodniach testu, po szóstym olejowaniu włosów zauważyłam poprawę w ich wyglądzie. Są na pewno lepiej nawilżone, mają więcej blasku i są bardzo miękkie w dotyku. Mam wrażenie, że olejek łopianowy świetnie poradził sobie z rozdwojonymi końcówkami. To chyba największy problem moich włosów "katowanych" codziennym prostowaniem :) I z tej poprawy jestem najbardziej zadowolona. Moja kuzynka za to zdecydowanie potrzebuje dłuższej kuracji lub częstszej aplikacji, chociaż już widać pierwsze oznaki poprawy w wyglądzie i dotyku jej włosów. Są mniej "sianowate", szczególnie końcówki które wcześniej wręcz błagały o podcięcie :P Jestem pewna, że dłuższe i częstsze stosowanie olejku przyniesie świetne rezultaty i pomoże jej wytrwać w zapuszczaniu ładnych, zdrowo wyglądających włosów. Ja już pokochałam ten olejek :) Jest skuteczny i w 100% naturalny.

Skład: Olus (olej roślinny), Arctium Lappa (olej łopianowy), Buxus Chinensis (olej jojoba), Triticum Vulgare (olej z kiełków pszenicy).

Zero ściemy, świetne działanie, jak dla mnie udany naturalny kosmetyk. Warto wypróbować! :))
life and calm © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka