Mydło błotno-solne White Flower's Experience

Dziś postanowiłam opowiedzieć Wam kilka słów o moim ostatnim ulubieńcu w kwestii oczyszczania twarzy. Dobrych kilka tygodni temu wyciągnęłam ze swojej szafki mydło błotno-solne firmy White Flower's Experience,  jest dla mnie zamiennikiem mydła z serii Barwa mydła siarkowego, którego używam od ok. pół roku i chętnie kupuję następne opakowania. Tym mydłem również jestem pozytywnie zaskoczona.



Mydło błotno-solne zgodnie z informacją zawartą na opakowaniu nadaje się do cery wrażliwej ze skłonnościami alergicznymi. Ma postać czarnej kostki. Nie pieni się mocno, ale oczyszcza genialnie. Czuć, że skóra jest po nim gładka i pozbawiona wszystkich zanieczyszczeń. Ponadto używam go dwa razy dziennie i nie zauważyłam żadnego wysuszenia. Jest też niesamowicie wydajne. Może nie tak jak mydła marsylskie, które chyba nigdy się nie kończą, ale myję się nim i myję, a kostka ciągle jest duża. Oczywiście troszkę szczypie w oczy, jeśli przez nieuwagę dostanie się do środka. Rzucił mi się w oczy jeden minus. Trzeba uważać na to, żeby nie pobrudzić sobie ubrania podczas mycia. Pianka ma lekko szarawy kolor i niestety jeśli przez przypadek coś chlapnie na ubranie, to nadaje się ono do prania.


A wy? Jakich mydeł używacie do pielęgnacji?

Piernik





Składniki:

270 g miodu
50 g oleju kokosowego
300 g mąki migdałowej
100 g mąki kasztanowej
80 g mielonego siemienia lnianego
3 łyżeczki proszku do pieczenia bg
szczypta soli
40 g przyprawy korzennej bg
200 g wody

Polewa:

100 g gorzkiej czekolady
60 ml. wody
łyżka miodu
wiórki kokosowe (opcjonalnie)

Siemię lniane zalałam wodą i wymieszałam, odstawiłam na chwilę do nasiąknięcia.
Miód i olej kokosowy rozpuściłam w garnuszku na małym ogniu, dodałam do siemienia, wymieszałam.
Dodałam resztę składników i wyrobiłam dłonią do uzyskania jednolitej masy.

Prostokątną foremkę wyłożyłam papierem do pieczenia, przełożyłam masę i nawilżoną dłonią wyrównałam. Piekłam w 150 st. C ok. 1,5 godziny.

Odstawiłam do wystudzenia.

W kąpieli wodnej rozpuściłam składniki na polewę, dosypałam na tzw. oko wiórki kokosowe i wymieszałam. Piernik posmarowałam polewą za pomocą sylikonowego pędzelka.

Po zastygnięciu zawinęłam w folię aluminiową i wyniosłam w chłodne miejsce.





Smacznego :)


Loreal Volume Million Lashes So Couture

Dziś prezentuję wam mascarę Loreal, która znajduje się w moich zbiorach od miesiąca. 





Posiadam kolor czarny. Na wstępie muszę powiedzieć, że jestem z niej niesamowicie zadowolona. Jeśli chodzi o trwałość, nie osypuje się oraz wytrzymuje łzy, mimo że nie jest wodoodporna, jednak podczas dnia czasem odbija się na powiekach, co jest chyba jej jedynym mankamentem.
Jeśli jesteśmy już przy trwałości, należy wspomnieć, że wytrzymuje cały dzień, jednak kosztem łatwego zmycia. Lepiej zaopatrzyć się w dobry płyn do makijażu, bo inaczej można się nieźle namęczyć zmywając ją :)



Tusz ten zachwycił mnie szczoteczką i to właśnie przez nią go zakupiłam. Jest sylikonowa i niewielka czyli idealna do moich małych oczu oraz niezbyt długich i gęstych rzęs. Pięknie podkreśla rzęsy i idealnie je rozdziela, mocno wydłuża, pogrubia oraz delikatnie podkręca. Nie skleja rzęs za co ma u mnie wielki plus, ponieważ jest jedną z nielicznych mascar o których z pewnością mogę powiedzieć, że tego nie robi :)


Opakowanie sprawia, że na szczoteczce zawsze zostaje idealna ilość produktu, co niezmiernie mnie cieszy. Jeśli chodzi o zapach, który według producenta ma być "zniewalający", jest dość przyjemny, ale nie powala, obeszłoby się bez tego ulepszenia. 



Cena: 54zł / 9ml     /     Ocena na Wizaz.pl  : 4.29/5 z 140 opinii

Moja ocena  :   8,5 / 10



Lirene, Youngy 20+ płyn micelarny

W dzisiejszym bardzo krótkim poście przedstawiam wam płyn micelarny Lirene dermoprogram. Producent przedstawia go jako nawilżającą fiestę meksykańską z papają, która ma oczyszczać i usuwać makijaż. Płyn zawiera tańczące drobinki z witaminą E. Ma zachwycać skutecznością działania i zaskakiwać efektem tańczących kolorowych drobinek. 


Kosmetyk stosuję od około miesiąca. Ma on przyjemny zapach. Drobinki pod wpływem wstrząsów wirują, co chyba tylko cieszy oko. Mimo iż bardzo dobrze się rozcierają, to raczej większość ich zawartości zostaje na waciku. Nie zauważyłam rewelacyjnej poprawy jeśli chodzi o kondycję mojej skóry. Płyn niestety pozostawia delikatną warstwę na twarzy. Nie jest ona może bardzo tłusta, lecz odrobinę klejąca. Nie przeszkadza mi to, ponieważ stosuję później krem, jednak uczucie nie jest najprzyjemniejsze. Makijaż usuwa dobrze, choć bez rewelacji. Przy zmywaniu mocnego makijażu może sobie niestety nie radzić. Zdecydowanie ogromnym minusem jest jego wydajność, która pozostawia wiele do życzenia. 








Podsumowując, płyn sprawdza się dobrze tylko przy zmywaniu niewielkiej ilości makijażu. Delikatnie oczyszcza, nie podrażnia. Tańczące drobinki są bardziej "bajerem" niż sekretem pięknej i odżywionej cery ;)
Płyn ładnie pachnie i przyjemnie się rozprowadza. Osobom, które nie lubią uczucia klejącej cery po użyciu tego typu kosmetyków zdecydowanie odradzam. Na tle innych płynów Lirene, które bardzo lubię i zwykle nie mam zastrzeżeń, wypada dość słabo. Teraz pozostaje mi go szybko zużyć ;)




Ocena na wizaz.pl : 3.38/5 z 29 opinii    Moja ocena : 4/10
Cena: 15zł / 200ml


Jabłecznik

 Ciasto z jabłkami, kto go nie lubi? U nas lubią go wszyscy. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się stworzyć kolejną wersję bez pszenicy i nawet bez cukru. Naturalna słodycz pochodzi z owoców, ale uwaga, z nim też nie wolno przesadzać.


Składniki na ciasto:

1 banan przejrzały z brązowymi plamkami (u mnie po obraniu ważył 130 g)
2 jajka
30 g masła klarowanego
szczypta soli
0,5 łyżeczki sody (może być ciut mniej)
40  g mąki kokosowej

Składniki na masę jabłkową:

6 średnich słodkich jabłek
łyżka masła klarowanego

Dodatkowo:

foremka o wymiarach 25 cm / 16 cm,
papier do pieczenia
dla chętnych cynamon.

Jabłka myję, obieram, wycinam gniazda nasienne, kroję drobno.
Na dużej patelni rozgrzewam masło i smażę jabłka na średnim ogniu ciągle mieszając ok. 15 min.
Czas smażenia dostosowuję do twardości jabłek i naszych upodobań.

Jajka, masło i banana ucieram na gładko mikserem, dodaję sól, sodę i mąkę, mieszam.
Mąkę trzeba dodawać ostrożnie w zależności od wielkości banana.
Ciasto dzielę na dwie części.
Foremkę wykładam papierem do pieczenia, wyklejam jedną częścią ciasta, piekę 20 min. w piekarniku nagrzanym do 170 st. C. funkcja termoobieg.

Wyciągam ostrożnie upieczony spód, wykładam na niego jabłka i resztę ciasta.
Piekę całość 30 min. w niezmienionej temperaturze.
W trakcie pieczenia posypuję wierzch ciasta cynamonem.
Niestety nie udało mi się  zrobić zdjęcia całości ciasta, ponieważ zostało rozkrojone jeszcze ciepłe.




Bell HypoAllergenic Mascara

Tusz do wrażliwych oczu. Dla posiadaczek szkieł kontaktowych czy okularów.





HYPOALERGICZNY TUSZ DO RZĘS

Efektowny makijaż rzęs.

Delikatna formuła tuszu jest stworzona specjalnie dla osób o wrażliwych oczach i noszących szkła kontaktowe. Wydłuża, pogrubia i subtelnie podkręca rzęsy. Pozwala stworzyć efektowny i trwały makijaż zmniejszając ryzyko powstawania uczuleń. Mascara jest 
bezzapachowa, nie zawiera alkoholu. O kondycję rzęs dbają odpowiednio dobrane składniki zawarte w formule mascary, takie jak: wit. E, woski roślinne i wosk pszczeli oraz oliwa z oliwek. Dzięki nim rzęsy są wzmocnione, bardziej elastyczne i zyskują piękny połysk i zdrowy wygląd. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka z grzebyczkiem modelującym ułatwia aplikację tuszu i wyeksponowanie nawet bardzo krótkich rzęs, ponadto precyzyjnie je rozczesuje i nie pozostawia grudek.
WAŻNE: Produkt przebadany pod kontrolą lekarza dermatologa i okulisty.
Maskara jest jednym z produktów do makijażu, który wchodzi w skład serii dla alergików.

Maskarę firmy Bell można dostać w kolorze czarnym i brązowym:



Szczoteczka jest bardzo wygodna - dobrze rozczesuje rzęsy i z łatwością można precyzyjnie je pomalować. Czerń tuszu jest bardzo naturalna, średnio głęboka. Idealnie nadaje się również dla jasnych blondynek. Ta maskara świetnie mi służy. Malowanie rzęs z tym kosmetykiem to przyjemność. Tym bardziej, że jest łagodna dla moich oczu - nie podrażnia ich. To, że jest bezzapachowa to wielki atut i moje szczęście :) 








Bioderma Sensibio Tolerance+

BIODERMA Sensibio Tolerance Plus- krem łagodząco kojący  do skóry nadwrażliwej  i alergicznej.
Czy warto wydać pieniądze?

Właściwości:

Neurocontrol + sodium PCA - trwale zwiększają poziom tolerancji skóry oraz jej odporność na czynniki stresogenne. Łagodzą uczucie kłucia i dyskomfortu, koją i przynoszą ulgę skórze. Składniki aktywne kremu działają nawilżająco i przeciwzapalnie a także prewencyjnie zapobiegają zapaleniu. Opakowanie kremu zaopatrzone zostało w hermetyczną pompkę typu "air-less", która zapewnia sterylność formuły podczas każdej aplikacji.
Skład:

Minimalistyczna, hipoalergiczna formuła - tylko niezbędne składniki aktywne (Neurocontrol + sól sodowa kwasu piroglutaminowego - sodium PCA). Produkt nie zawiera parabenów, środków zapachowych i konserwantów. Konsystencja delikatna, pozostawiająca miękkie i aksamitne wykończenie. Krem stanowi doskonałą bazę pod makijaż i nie powoduje powstawania zaskórników.
Stosowanie:

Nakładać rano i/lub wieczorem na dokładnie oczyszczoną skórę twarzy i szyi.
Konsystencja lekka, szybko się wchłania pozostawiając skórę w tak miękkim stanie, że dotykając własnych policzków zastanawiamy się czy nie wyrosło nam na nich mikro futerko miękkie jak puszek.




Krem zamknięty jest w opakowaniu o pojemności 40 ml. zaopatrzonym w pompkę typu air-less- co zapewnia sterylność kosmetyku i jest bardzo wygodne w użytkowaniu. Kupując kosmetyki zawsze zwracam uwagę na ich skład. Produkt musi być dla mnie bezpieczny. Ten krem jest hipoalergiczny. Bardzo ważny dla mnie fakt, że nie jest perfumowany. Nie zawiera również konserwantów i parabenów. Krem stosuję przeważnie dwa razy dziennie - rano i wieczorem, zdarza się, że smaruję nim twarz i szyję także trzeci raz w ciągu dnia, kiedy czuję ,że moja skóra jest ściągnięta. Odważyłam się również zastosować go pod oczy i na powieki, gdzie delikatna skóra - szczególnie po myciu - jest sucha i ściągnięta. Krem rzeczywiście jest dla mnie bezpieczny. Odmierzenie odpowiedniej porcji poprzez pompkę air-less jest bardzo proste i higieniczne. Kosmetyk ma konsystencję "jogurtową" - lekką. Świetnie rozsmarowuje się na twarzy. Zaczyna się wchłaniać już w momencie smarowania  - czuję to pod palcami. Przez moment jest jeszcze widoczny na twarzy, mam wrażenie, że zmienia się w nawilżający i kojący eliksir. Mam wtedy poczucie chłodzenia - to bardzo przyjemne przy podrażnionej skórze. Moja ściągnięta i sucha skóra w kilka sekund po nałożeniu kremu przestaje dawać  o sobie znać  nieprzyjemnymi sygnałami. Nie piecze, sprawia wrażenie dobrze nawilżonej i uspokojonej. Po dwóch tygodniach regularnego stosowania kremu zauważyłam, że zniknęły suche skórki na mojej twarzy, szczególnie wokół skrzydełek nosa.
Jedyny minus to nie nawilża dobrze skóry, więc watro się dodatkowo zaopatrzyć w dobrze nawilżający krem.


Cena ok. 60 zł za 40 ml






Sukces? Trzeba chcieć #1

Jesteśmy biedni nie dlatego, że Bóg tak chciał.
S.B. Fuller był jednym z siedmiorga dzieci czarnego najemnego farmera z Luizjany. Zaczął pracować, kiedy miał 5 lat. Jako dziewięcioletni chłopiec chodził za pługiem z mułami. I nie było w tym nic dziwnego, ponieważ dzieci najemników pracowały. Rodziny te traktowały biedę  jako swoje przeznaczenie i nigdy nie prosiły o więcej.
   Jednak była różnica między młodym Fullerem a jego rówieśnikami: miał on wyjątkową matkę. Nie chciała pogodzić się z tym, że jej dzieci są skazane na biedę, choć sama w życiu nie zaznała niczego innego. To, że jej rodzina ledwie potrafi się wyżywić, choć świat pełen jest radości i bogactwa, wydawało jej się niesprawiedliwe. Dzieliła się więc z synem swoimi marzeniami.
    -Nie powinniśmy być biedni, S.B.- mawiała.- I nie mów mi, że jesteśmy biedni, bo Bogu się tak podoba. Jesteśmy biedni, bo twój ojciec nigdy tak naprawdę nie pragnął bogactwa. Nikt w naszej rodzinie nigdy nie chciał nic ponad to, co mamy.
    Nikt w rodzinie nie pragnął stać się bogatym. Ta myśl głęboko zapadła w umyśle Fullera. Koncentrował się odtąd na tym, czego naprawdę chciał, i nie zaprzątał sobie głowy niczym innym. W ten sposób rozwinął w sobie głębokie pragnienie bogactwa. Najszybszym sposobem na wzbogacenie wydawał mu się handel. Wybrał mydło. Przez 12 lat sprzedawał je stukając do cudzych drzwi. Dowiedział się, że firma, w której zaopatrywał się w towar, ma być wystawiona na sprzedaż. Cena wynosiła 150 tys. dolarów. Po 12 latach pracy i oszczędzania miał 25 tys. Uzgodnił więc, że zdeponuje je jako zaliczkę, a pozostałe 125 tys. dopłaci w ciągu 10 dni. W umowie, którą wtedy podpisał, było zastrzeżone, że jeśli nie zdobędzie pieniędzy na czas, utraci swój depozyt.
   W ciągu 12 lat pracy S.B. Fuller zyskała sobie zaufanie i podziw wielu ludzi interesu. Zwrócił się więc do nich z prośbą o pomoc. Część pieniędzy pożyczył od przyjaciół, firm inwestycyjnych i banków. W przeddzień ostatecznego terminu wpłaty miał 115 tys. dolarów. Brakowało mu jeszcze 10 tys.
   W poszukiwaniu światła. Wyczerpałem już wszystkie znane mi źródła kredytowe- wspomina. - Był późny wieczór. W ciemnościach uklęknąłem i prosiłem Boga, by doprowadził mnie do kogoś, kto pożyczy mi natychmiast 10 tys. dolarów. I postanowiłem , że wsiądę do samochodu i będę jechał 61 ulicą tak długo, aż zobaczę światło w jakimś biurze. Modliłem się, by to właśnie światło przyniosło rozwiązanie mojego problemu.
   Była już 11 w nocy, kiedy S.B. Fuller jechał 61 ulicą w Chicago. Po minięciu kilku przecznic zobaczył wreszcie światło w jakiejś firmie przewozowej.
   Wszedł do środka. Przy biurku siedział zmęczony długim dniem pracy mężczyzna. Fuller ledwie go znał, ale był zdecydowany iść na całość.
    - Czy chciałby pan zarobić tysiąc dolarów?- spytał od razu.
    - Naturalnie.- odparł, choć zaskoczony, przedsiębiorca przewozowy.
    - W takim razie proszę mi wypisać czek na 10 tys., a kiedy zwrócę pożyczkę, przyniosę dodatkowy tysiąc.
    Fuller doskonale pamięta tę rozmowę. Wyjaśnił temu człowiekowi, o co chodzi, i podał nazwiska ludzi, którzy pożyczyli mu pieniądze.
    Zbadajmy przyczynę jego sukcesu. Wychodząc tamtej nocy z biura przedsiębiorstwa przewozowego Fuller miał w kieszeni czek na 10 tys. Później uzyskał pakiet kontrolny nie tylko w tej, ale w siedmiu innych firmach, w tym kosmetycznej, tekstylnej, drukarni etykiet i gazecie. Kiedy poprosiliśmy go ostatnio, by wyjawił nam sekret swojego sukcesu, zaczął od słów, które wiele lat temu wypowiedziała jego matka:
    - Jesteśmy biedni nie dlatego, że Bóg tak chciał. Jesteśmy biedni, bo twój ojciec nigdy tak naprawdę nie pragnął bogactwa. Nikt w naszej rodzinie nigdy nie chciał nic ponad to, co mamy.
    - Otóż wiedziałem już, czego chcę, ale nie wiedziałem, jak to osiągnąć - powiedział nam. - Czytałem więc Biblię i inne książki, by znaleźć w nich inspirację. Trzy książki odegrały ważną rolę w urzeczywistnianiu moich pragnień: Biblia, Myśl!...i bogać się i Sekret wieków.
Jednak największą inspiracją była dla mnie lektura Biblii. Kto wie, czego chce, potrafi łatwiej rozpoznać obiekt swoich pragnień, kiedy go ujrzy. Na przykład podczas lektury wybierze sytuacje, które przyliżą go do celu.
    Zauważcie, że S.B. Fulle startował z o wiele gorszej pozycji  niż większość z nas. Postawił sobie jednak wielki cel i dążył do niego konsekwentnie. Oczywiście wybór był bardzo indywidualny. Jednak również i dziś masz w naszym kraju prawo powiedzieć sobie: To właśnie wybrałem To najbardziej chcę osiągnąć. I jeśli tylko twój cel nie stoi w sprzeczności z prawami Boga lub społeczeństwa, możesz do niego dążyć. Próbując nie masz nic do stracenia, a wygrać możesz wszystko. Tylko od ciebie zależy, co spróbujesz osiągnąć. Nie każdy może zostać drugim S.B. Fullerem. Nie wszyscy zdecydują się na zapłacenie słonej ceny za to, by zostać wielkim artystą. Dla każdego z nas bogactwo oznacza co innego. Umiejętność przeżycia poszczególnych dni tak, by wszystkie  złożyły się na szczęśliwe, pełne miłości życie, jest sukcesem. Możesz osiągnąć to i wiele innych bogactw. Wybór należy do ciebie.                                               

                                                ZŁOTE ZASADY


  • Każde niepowodzenie to zalążek co najmniej równego mu sukcesu.
  • Wielkość przychodzi do tych, którzy głęboko pragną osiągnąć wielkie cele.
  • Największa potęga człowieka leży w sile jego wiary.
 Jeden jest hojny, a stale bogaty, a nad miarę skąpy, zmierza do nędzy. (Księga Przysłów, 13:4)

Revlon Nearly Naked



Kilka lat temu stosowałam inny podkład tej marki, ale zrezygnowałam z niego, bo zdałam sobie sprawę, że moja cera wcale nie potrzebuje mocnego krycia, a jedynie wyrównania kolorytu. Teraz kiedy patrzę na zdjęcia z tego okresu zastanawiam się po co mi było takie krycie? Obecnie jestem zwolenniczką podkładów, które dają naturalne wykończenie i Nearly Naked właśnie taki jest zresztą jego nazwa idealnie odzwierciedla efekt jaki daje na skórze.

Mam odcień 130 Shell Coquillage, który jest perfekcyjnie dobrany do mojej jasnej karnacji i idealnie się w nią wtapia pozostając kompletnie niewidocznym co bardzo mi pasuje. Nawet, z bliska nie widać, że na twarzy mam podkład! Jestem tym po prostu zachwycona, bo moim zdaniem nie ma nic gorszego niż gruba warstwa tapety, a szczególnie w źle dobranym ( za ciemnym) odcieniu! Za kolor i świetne, niemal nagie wykończenie przyznaję najwyższą notę. 

Konsystencja jest rzadka i o ile nie ma żadnego problemu z aplikacją na twarz (zarówno pędzlem jak i palcami), nic się nie maże ani nie ma smug. Niestety szału doprowadza mnie wyjątkowo kiepskie opakowanie. Producent nie pomyślał o zaopatrzeniu szklanej buteleczki w pompkę! Od początku trzeba bardzo uważać z dozowaniem, bo łatwo wylać za dużo co u mnie stało się już dwukrotnie. Naprawdę dodatek pompki dużo by tu ułatwił…

Jak już wspomniałam na początku ten podkład praktycznie nie kryje dlatego nie będzie podobał się posiadaczkom cery z jakimikolwiek niedoskonałościami, a także z widocznymi przebarwieniami. On po prostu wyrównuje koloryt i sprawia, że cera wygląda świeżo i promiennie. Niestety, długo nie wytrzymuje na twarzy, po 4 godzinach policzki delikatnie się świecą (ale wygląda to naturalnie)

Jak każdy podkład i ten wykańczam sypkim pudrem, który sprawia, że mat trzyma się na dłużej, ale polecam ten podkład przede wszystkim cerom normalnym i trochę suchym ewentualnie mieszanym z bez większego kłopotu z przetłuszczeniem skóry. 
W mojej ocenie to bardzo dobry podkład i polecam go z pełnym przekonaniem osobom, które tak jak ja stawiają przede wszystkim na naturalnie wyglądający makijaż. 


Skład : Aqua((Water)Eau), Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Ethylhexyl, Methoxycinnamate, Glycerin, PEG-9 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Titanium Dioxide, Trimethylsiloxysilicate, Boron Nitride, Phenyl Trimethicone, Disteardimonium Hectorite, Tocopheryl Acetate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Niacinamide, Hydrolyzed Oat Flour, Lecithin, Hydrogenated Jojoba Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Phytosteryl Canola Glycerides, Palmitic Acid, Oleic Acid, Phytosphingosine, Ceramide 6 II, Cholesterol, Linoleic Acid, Ceramide 3, Tocopherol, Ceramide 1, Triolein, Sodium Lauroyl Lactylate, C12-15 Alkyl Benzoate, Dimethicone/PEG 10/15 Crosspolymer, Alumina, Silica, Sodium Citrate, Dipropylene Glycol, Laureth-7, Sodium Chloride, Dimethicone Crosspolymer, Methoxy Amodimethicone/Silsesquioxane Copolymer, Methicone, Stearic Acid, Xanthan Gum, Carbomer, Triethoxycaprylsilane, Tetrasodium EDTA, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol May Contain +/- : Mica, Iron Oxides (CI 77491,CI 77492,CI 77499), Titanium Dioxide (CI 77891), Zinc Oxide (CI 77497). 
Producent: Revlon 
Cena: 30 zł 

7 kroków do pięknych włosów

7 kroków do pięknych włosów, czyli pielęgnacja dla początkujących
Od czego zależy wygląd włosów? Rzecz jasna geny mają znaczenie, bo to od nich zależy, czy mamy bujne, rude loki, czy może proste blond włosy, albo kasztanowe fale. Także skłonność do łysienia jest w pewnym stopniu dziedziczna. Ale już to, czy włosy są matowe, czy błyszczące, czy są sprężyste i dobrze nawilżone to wyłącznie nasza zasługa. Dlatego dość wymówek! Czas zawalczyć o idealne włosy. Oto 7 kroków, które doprowadzą Cię do celu.
1. Mycie kluczem do sukcesu
Mycie włosów? Cóż może być prostszego – powiecie pewnie. A tymczasem podczas zwykłego mycia głowy można popełnić wiele błędów, które później sprawiają, że powstaje pytanie: co się stało z moimi włosami?! Jak dobrze myć włosy? Podstawowa sprawa to odpowiednia częstotliwość. To nieprawda, że włosy koniecznie trzeba myć codziennie. Jeśli się silnie przetłuszczają, rzeczywiście jest to niezbędne. Ale dla włosów przesuszonych czy mocno zniszczonych jest to dodatkowe osłabienie. A poza tym wystarczy tylko pomyśleć, ile czasu zaoszczędzimy, jeśli zaczniemy myć włosy rzadziej…
Klucz do sukcesu to też wybranie dobrego szamponu. Co to oznacza? Kosmetyk powinien mieć jak najprostszy skład, bo rolą szamponu jest wyłącznie oczyszczanie skóry głowy i włosów i przygotowanie ich do dalszych etapów pielęgnacji. Dlatego unikaj preparatów typu „dwa w jednym”. Czytając skład szamponu, zwróć też uwagę, czy nie zawiera on silikonów, które nadmiernie obciążają włosy i negatywnie wpływają na ich wygląd. Dobrze, jeśli ich bazą są naturalne składniki. Na rekomendację zasługuje m.in. szampon Harmony Morphosis firmy Framesi – delikatny, naturalny i skutecznie oczyszczający.
Nawet najlepszy szampon nie pomoże jednak, jeśli zapomnisz o odpowiedniej technice mycia. Pamiętaj, że dla włosów wyjątkowo ważne jest delikatne traktowanie. Masuj skórę głowy szamponem, nie szoruj jednak i nie pocieraj włosów. Unikaj też zbyt gorącej wody. Złota zasada to konieczność mycia strumieniem wyraźnie chłodniejszej wody, która sprawi, że łuski domkną się, a włosy będą nie tylko zdrowe, ale też zyskają blask.
2. Odżywianie
Szampon służy do oczyszczania, a kolejny krok w pielęgnacji włosów to odżywianie. Po każdym myciu zaaplikuj dobraną do potrzeb Twoich włosów odżywkę, na przykład nawilżającą Green Real Moisture marki Goldwell. Pozostaw ją na włosach przez kilka minut, by wchłonęły się składniki odżywcze, po czym spłucz ciepłą wodą. Zajmuje to niewiele czasu, rewelacyjnie wpływa na wygląd włosów. Regularne używanie odżywki rozwiązuje też problemy z rozdwajającymi się końcówkami i szorstkimi, trudnymi do rozczesania włosami.
3. Kuracje do zadań specjalnych
Regularne stosowanie odżywek to podstawa, ale włosy potrzebują też czegoś więcej. Raz w tygodniu czas na kurację do zadań specjalnych. Maska lub serum zawierają więcej składników odżywczych niż klasyczna odżywka, zwykle ma też bogatszą konsystencję. Najlepiej po nałożeniu kosmetyku na włosy owinąć głowę ręcznikiem, by pod wpływem ciepła włosy wchłonęły więcej potrzebnych składników.
Kuracje do zadań specjalnych przydadzą się też, by rozwiązać specyficzne problemy z włosami, na przykład ich nasilone wypadanie. Wówczas każdego dnia należy wcierać w skórę głowy zawartość specjalnej ampułki, by wzmocnić cebulki włosów i zahamować łysienie. Jeśli masz skłonności do wypadania włosów, sięgaj po taką kurację profilaktycznie dwa razy w roku – wiosną i jesienią – bo wtedy włosy są najbardziej osłabione.
4. Dokarmianie od środka
Na nic jednak kosmetyki i pielęgnacja, jeśli włosy nie zostaną odpowiednio odżywione od środka. Recepta na piękne i mocne włosy to przede wszystkim różnorodna i prawidłowo zbilansowana codzienna dieta. Nie może w niej zabraknąć chudego białka, zdrowego tłuszczu i złożonych węglowodanów, których najlepszym źródłem są pełnoziarniste produkty. To, czego musisz dostarczyć włosom, to przede wszystkim witaminy z grupy B, a także krzem, potas i miedź – te witaminy i minerały są najważniejsze.
Suplementy diety wzmacniające włosy nie powinny zastępować odpowiedniego jadłospisu, ale warto po nie sięgnąć, gdy włosy są osłabione i widać, że wymagają dodatkowego odżywienia. Możesz też wypróbować naturalne metody, takie jak picie rozpuszczonych w mleku drożdży, czy zalanego gorącą wodą zmielonego siemienia lnianego. Warto jednak pamiętać, że ani suplementy diety, ani naturalne specyfiki nie działają błyskawicznie. Efektów można oczekiwać najwcześniej po sześciu tygodniach regularnego stosowania, a w pełni ujawnią się po trzech miesiącach kuracji.
5. Po pierwsze: nie szkodzić
Włosy najbardziej potrzebują umiaru, a szkodzi im wszelka przesada: używanie zbyt wielu kosmetyków i zbyt mocnych preparatów, za bardzo intensywna stylizacja, za gorące powietrze podczas suszenia… Warto o tym pamiętać i w pielęgnacji kierować się zasadą złotego środka.
6. Dobre akcesoria
Pielęgnacja włosów powinna być jednocześnie przyjemna i skuteczna. Dlatego potrzebujesz odpowiednich akcesoriów. Jakich? Oto dwie najbardziej potrzebne rzeczy:
- Dobra szczotka do włosów. Najlepiej z naturalnego włosia służąca do szczotkowania i oczyszczania włosów oraz masażu skóry głowy i drewniana, z łagodnie zakończonymi kołkami, którymi rozczeszesz włosy. Zamiast niej możesz też użyć grzebienia. Unikaj natomiast akcesoriów metalowych, bo mogą poranić skórę i naruszyć strukturę włosów.
- Suszarka z regulacją temperatury i jonizacją powietrza. Taki model gwarantuje, że nawet częste suszenie nie zniszczy Twoich włosów. Daje też nieograniczone możliwości stylizacyjne i uzyskanie efektu jak w salonie fryzjerskim.
7. U fryzjera
Regularne wizyty u fryzjera to nie tylko relaks, ale też niezbędny element pielęgnacji, która prowadzi do idealnych włosów. Najważniejsze jest systematyczne podcinanie końcówek, co zapobiega ich rozdwajaniu się. U fryzjera warto też – w razie potrzeby – skorzystać ze specjalnych kuracji regenerujących i wzmacniających włosy. Preparaty dostępne w salonach fryzjerskich są bardziej skoncentrowane, więc ich działanie jest silniejsze i bardziej długotrwałe.
To wszystko wydaje się skomplikowane? Tylko tak wygląda na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości wystarczy tylko wyrobienie odpowiednich nawyków, by prawidłowa pielęgnacja włosów stała się prawdziwą przyjemnością. A efekty na pewno będą tego warte!


Z tym 7 punktem niekoniecznie się zgadzam, ponieważ ja sama podcinam końcówki w domu, nie byłam u fryzjera ponad 3 lata i włosy urosły dość sporo. 3 lata temu miałam włosy po ramiona, dziś mam po pas i nie zamierzam się wybrać w przyszłości do fryzjera na podcięcie końcówek, chyba że na farbowanie
life and calm © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka